Czy to pedagogika Waldorfska, Montesorri czy jakakolwiek inna alternatywna forma- każda lepsza od tej tradycyjnej. Mamy obecnie w PL taki system edukacji, że w szkole spędzamy po kilka godzin dziennie, a trwa to przeciętnie kilkanaście lat. Zaczynamy jako sześciolatki, co poniektórzy w międzyczasie zaliczają jeszcze żłobek i przedszkole na studiach kończąc. Patrząc tak na to to i tak nie mamy co narzekać, bo biorąc pod uwagę takich choćby Japończyków, których dzieciaki od najmłodszych lat spędzają w szkolnych murach nie kilka a kilkanaście (!!!) godzin dziennie, to z nas niezłe leniuchy i fuksiarze.
Tak czy owak obserwując od początku września poczynania mojego starszego syna w zerówce i to jak sobie w niej radzi dochodzę do pewnych ciekawych wniosków. Zacznę od najważniejszego, który mi się nasuwa, a mianowicie są to metody i organizacja czasu maluchów. Nie wchodzę tu oczywiście w kompetencje pedagogów oraz program nauczania (gdzież bym śmiała). Bardziej wtajemniczeni i Ci którzy są ze mną tu na blogu dłużej wiedzą, że Marcinek to rocznik 2010, a za tym idzie jedyny chyba w historii rocznik gdzie dzieciaki mogą 2 razy uczęszczać do zerówki.
My to rozwiązaliśmy tak że nasz 5 letni syn zamiast iść do zerówki- bo tak nakazywała przestarzała i nieaktualna już ustawa, skorzystał z możliwości nauczania domowego. Dlaczego tak a nie inaczej i jak to wyglądało przeczytacie klikając o tu. W skrócie powiem, że była to najlepsza decyzja jaką w życiu podjęłam. Dziś, gdyby nie to że potrzebuje kontaktu z rówieśnikami chętnie bym to powtórzyła. Bo przyznam otwarcie, że chyba pierwszy raz tak uwiera mi ta nasza prowincja. Brak mi tu alternatywy. Jestem buntownikiem, wiele bym zmieniła ale wynika to nie z bezmyślnego widzimisię a przemyślanych decyzji.
Od dawna już nie podoba mi się to co serwują nam nasze szkoły. Ich sztywne reguły, produkcja nie potrafiących twórczo myśleć ludzi, którzy jedynie co potrafią to rozwiązać test zamknięty, o samodzielnym myśleniu nie wspominając. To właśnie w szkole tuż po domu rodzinnym dzieci spędzają najwięcej czasu, to tam kształtują się ich charaktery. Jeśli zapytasz z czym kojarzy Ci się szkoła większość odpowie, że to buda, że nuda, część powiąże ją z lękiem. Mój syn już mówi że w szkole jest nudno, bo zna już litery, potrafi czytać (jest sporo do przodu). Czas wolny? Zdziwiłam się jak powiedział że czasem nie ma się z kim bawić, bo koledzy- 6-latkowie przypomnę- zapatrzeni są w tablety! O zgrozo! Pozwolisz że tego nie skomentuję. Zazdroszczę jednak rodzicom, którzy mogą dokonać wyboru.
Postem tym otwieram cykl na alternatywne sposoby nauczania. Mam nadzieję że komuś się przyda i nie tylko ja sceptycznie odnoszę się do przestarzałych metod naszej kulejącej oświaty.
Jednymi z takich szkół są szkoły Waldorfskie. U nas w kraju istnieją przedszkola i szkoły podstawowe. Na świecie dodatkowo szkoły średnie tego typu. W centrum stoi zawsze dziecko, a nie program nauczania. Czyli odwrotnie jak w tradycyjnej szkole.
Czym się różnią?
Napisałabym, że wszystkim! I to dosłownie. Ale po kolei. W szkołach tych nie ma typowych ocen oraz sprawdzianów. Nie ma zatem stresu oraz rywalizacji. Brak jest również podręczników. Nauczyciel sam w odniesieniu do konkretnej grupy uczniów wypracowuje program nauczania. A robi to na podstawie obserwacji uczniów oraz wiedzy o ich indywidualnym rozwoju. To zindywidualizowane kształcenie ma na celu dopasowania się do rzeczywistych potrzeb dziecka.
Korzysta się z tzw. systemu epokowego. Tzn. uczniowie przez kilka tygodni uczą się np. tylko matematyki, a potem następuje zmiana przedmiotu. Taki system pedagogiczny ma na celu rozwój osobowości ucznia, jego zainteresowań, pasji, oraz a może przede wszystkim wolności osobistej. Tu uczniowie uczą się przez doświadczenia. Na bok idą tu ambicje, konkurencja, oraz wymagania. Duży nacisk kładzie się na przedmioty artystyczne.
Jeśli czytasz o tym po raz pierwszy to albo nie dowierzasz, że rezygnując z rygorystycznych wymagań tradycyjnego systemu oświaty na rzecz zabawy oraz tego że nauczyciel ma stać się przyjacielem dziecka, mimo tego da się przekazać wiedzę, albo jesteś tak zachwycona jak ja teraz.
Pedagogika Waldorfska- takie szkoły to nie żadna nowość
Pierwsza taka powstała prawie 100 lat temu, a jej założyciel twierdził że dziecko rozwija się zgodnie z siedmioletnim cyklem. Pierwszy cykl kończy się zatem w wieku 7 lat. Zgodnie z tym do tego czasu dzieci nie są uczone czytać ani pisać, gdyż jest to uważane za szkodliwe w naturalnym ich rozwoju- w tak wczesnym okresie nie są dojrzałe do tego. Dzieci bawią się z rówieśnikami a wychowawcy wtrącają się bardzo rzadko. Dzieci uczą się współistnienia w grupie, kontaktów społecznych, przyjmowania porażek, podejmowania decyzji, wspólnie przygotowują posiłki, rysują, kroją owoce, a nawet pod opieką dorosłych pieką chleb.
Również zabawki różnią się od tych w tradycyjnych placówkach- nie ma tych modnych plastikowych, znanych z reklam. Większość z nich to efekt hand made rodziców i nauczycieli, szyszki, kamyczki, kawałki drewna- części prawdziwego świata, które uczą szacunku i kreatywnego myślenia.Co ciekawe ogromną część czasu spędzają na dworze, wśród zieleni, drzew, roślin i zwierząt. Pielęgnują grządki, dbają o kwiaty, innymi słowy aktywnie uczestniczą w czynnościach życia codziennego. Najważniejsze jest nie tyle przekazanie wiedzy co wsparcie młodego człowieka w jego rozwoju.
W Polsce tego typu placówki mają charakter eksperymentalny i podlegają KO (kuratorium Oświaty). Oznacza to tyle że realizowany jest w nich ten sam program co w placówkach publicznych jednak zupełnie innymi metodami. Jednak twórcze podejście do nauki i zindywidualizowanie pod potrzeby każdego dziecka sprawia że szkoła taka staje się bezstresową, przyjazną.
Na pewno zadasz jednak pytanie o efekty takiej nauki…
A te są naprawdę zaskakujące. Ich wyniki w nauce są porównywalne, a nie raz nawet lepsze niż ich rówieśników uczęszczających do tradycyjnych placówek. Często osoby po takich szkołach świetnie radzą sobie jako lekarze, architekci czy dziennikarze.
Szkoły takie znajdziesz w wielu polskich miastach- Krakowie, Warszawie, czy Poznaniu. Szkoda że mamy tak daleko…
To jak? Podoba Ci się taki cykl? A taki system nauczania?



