Kiedy byłam nastolatką (a było to całkiem niedawno ;)) razem z koleżankami oglądałyśmy czasopisma w których modelki prezentowały ubrania i kosmetyki. Też tak na pewno robiłaś? Zazdrościłyśmy im nieskazitelnych cer i figur. No i nie oszukujmy się- pieniędzy, bo widać, że wydawały na to całą fortunę. Miały cudownie długie rzęsy którymi dotykały niemal nieba. A my no coż…Moja cera nigdy nie była idealna. Problemy trądzikowe niestety zostawiły na niej ślady. Jedyne co mi się zawsze we mnie podobało tak w 100% to nogi. Mam świadomość ich zgrabności. Za to dziś po urodzeniu chłopców wiele do życzenia pozostawia stan mojego brzucha- skóra nie jest tak jędrna jak kiedyś a i usłana jest w rozstępach.
Wiesz czemu Ci o tym piszę? Nie dlatego aby opisywać Ci swoje zalety i wady, ale po to by uświadomić Ci że każdy je ma. Blogerki parentingowe (a modowe to już jadą po całości) na każdym kroku pokazują Ci co dzień idealne zdjęcia swoich idealnych twarzy pokrytych najdroższymi kremami, modne fryzury robione u najlepszych fryzjerów, cudownie długie i zadbane paznokcie i najdroższe ubrania. Wszystko oczywiście w tonie obowiązkowego must have. I o ile jestem jeszcze w stanie uwierzyć w idealność „blondgerek” modowych, bo niektóre tym (czyli modą i dbaniem o siebie) się tylko zajmują, tak nie wierzę w idealność mam-blogerek. Sama od jakiegoś czasu jestem taką. Wiem ile czasu zajmuje opieka nad dziećmi, ile blog, a ile tego czasu zostaje tak na prawdę na sama siebie. Też co rusz pokazuję Ci zdjęcia moich prawie zawsze czyściutkich dzieci, w ciuszkach ze sklepowych nowości które noszą na co dzień i bawiące się najdroższymi zabawkami. Prawie zawsze są uśmiechnięte i chętnie pozujące do zdjęć. Takie zapewne odnosisz wrażenie 🙂 Nic bardziej mylnego 🙂 Wiesz jakie są ulubione zabawki chłopców na plaży poza sklepowymi hitami o których Ci ostatnio pisałam? To kubeczki po jogurtach z których robi się najfajniejsze babki ever! Zdjęcia robimy nie raz godzinami, bo tyle trwa niejednokrotnie oczekiwanie na ich dobry humor. I kiedy mama mówi: „Kochanie uśmiechnij się, zrobię Ci super zdjęcie” chłopcy zamiast nonszalanckiego uśmiechu serwują mi cały swój wachlarz minek które ze słodkimi maluchami niewiele mają wspólnego 🙂 A ubranka które Wam pokazuję siłą rzeczy- bo to blog również modowy (przynajmniej z mojego początkowego założenia) a więc nowości też są potrzebne, wkładam tylko do zdjęć lub na wyjścia. Zresztą jako mama wiesz pewno najlepiej że nieskazitelnie czyste są one co najwyżej przez kilkanaście pierwszych minut 🙂 Blogerki najpopularniejszych parentingów w Polsce takie zabiegi robią co dzień- na insta czy bloga wrzucają fotki swoich designerskich ekstra czystych domów obfitujących w najnowsze i najdroższe meble (oczywiście jasnych- a jak wiesz białe/kremowe kanapy i dywany+ małe dziecko to połączenie wybuchowe), oraz inne ekstra gadżety czyli popularne „muszęmiecie” bez których oczywiście nie mogą się obyć.
Czy zatem blogi kłamią?
Nie. Na pewno większość nie. To co widzisz to jedynie fragmenty z życia. Te dobre, te które mają zostać w pamięci więc zostały uwiecznione. Te które mają zachęcić do zakupów- bo wiadomo nie od dziś że funkcje reklamowe blogi również pełnią i takie mają zadanie. Te na które miło będzie patrzeć, bo każdy lubi oglądać ładne zdjęcia z nowoczesnymi wystrojami wnętrz, zdjęcia promujące cudawianki obiecujący krem do twarzy, czy po prostu modnie ubrane maluchy (jako inspirację do własnych zakupów).
Te które ewidentnie przelukrowują rzeczywistość sama omijam szerokim łukiem. Nie lubię robienia czegoś tylko na pokaz. Jeśli coś jest dobre staram Ci się to pokazać. Staram się aby podobało Ci się to co zobaczysz i przeczytasz, ale zawsze jest to zgodne z prawdą. Momenty kiedy dzieciaki umazane są od stóp do głów w błocie po ekstra zabawie w kałużach, czy obraz zabałaganionego pokoju w którym nie mogę znaleźć własnych dzieci, na dywanie piętrzą się zabawki a banan wtarł się w siodełko nowego wózka (swoją droga ekstra materiał- bo czyści się raz dwa, dosłownie jak z reklamy proszku czy płynu do naczyń w myśl zasady- „wystarczy tylko przetrzeć wilgotną szmatką”) zostawiam dla nas, bo i niby po co miałabym to uwieczniać. Miej jednak świadomość że jestem mamą taką jak Ty. Nie zawsze ogarniającą wszystko na czas, czasem ubierającą siebie i dzieciaki w ubranka z secondhandu, które kupione za kilka złotych po zniszczeniu nie są dla mnie żadnym bólem, z paznokciami nie zawsze starannie umalowanymi, z workiem śmieci czekającym na wyrzucenie od dwóch dni przy zlewie. I ma tak większość (jak nie każda z nas) I jest to zupełnie normalne. Bo żadna z nas nie jest superbohaterką. Ale każda jest Supermamą.



