Jarmark Dominikański to coś o czym słyszałam setki razy, a mimo że trwa on 3 tygodnie każdego roku, to jakoś nie miałam okazji się na niego wybrać. To prawdziwy raj dla większości kobiet, a przynajmniej tych które kochają zakupy, bo każda znajdzie tu coś dla siebie. Nie sposób wymienić tego co można tu dostać. Pewno było by łatwiej napisać czego tu nie ma 😉
Jarmark Dominikański to kilometry straganów
Jarmark św. Dominika ciągnie się całymi wręcz kilometrami przez klimatyczne uliczki Gdańska. Spacerując podziwialiśmy zabytkowe kamienice. Mimo że spacerowaliśmy po nim kilka godzin, to pewno nie zdołaliśmy zobaczyć nawet połowy tego co oferują sprzedawcy. Od mnogości kolorów, zapachów (które unoszą się głównie w alejkach z jedzeniem) i ludzi (bo tych są tłumy) kręci się w głowie.
Marcinkowi i Panu Tacie do gustu najbardziej przypadły stoiska ze starociami. Znaleźli tam stare monety, odznaczenia, porcelanę, modele statków i wiele innych o których lepiej opowiedzieli by pewnie oni sami. Bo ja w tym czasie rozpływałam się z zachwytu nad cudownie wykonaną biżuterią, głównie tą z bursztynu- mówię Wam rewelacja!
Równie ciekawe okazały się stoiska z zabawkami hand made- wiecie takimi z duszą, gdzie ktoś włożył w ich zrobienie mnóstwo serca, talentu i czasu. Takie ręcznie zrobione pacynki to odjazd!
Jarmark smaków i pięknych zapachów
Strzałem w kolana okazało się wejście na pół głodniaka w część z tradycyjnymi potrawami. W kąt poszły wszelakie diety. Bo czego jak czego ale tradycyjnego świeżego chlebka ze smalczykiem i ogórem kiszonym nie umieliśmy sobie odmówić 🙂 Ale nie na tym się skończyło, bo przyjeżdżają tu producenci z całej Polski, a więc i górale z moimi ukochanymi oscypkami i innymi serami ich produkcji, jak choćby takimi jak owczy bunc. Tak czy owak… Wina o niebanalnych smakach, sery, owoce z własnych plantacji, wyroby cukiernicze z małych rodzinnych manufaktur, wyroby artystyczne i wiele wiele innych…
Niech choć zdjęcia oddadzą Wam część tego co widzieliśmy. Aaaa i byłabym zapomniała. Namówiłam wreszcie Tatkę, który choć podszedł do pomysłu z nazwijmy to „lekką obawą”, na koło widokowe! I mówię Wam jestem dumna z moich chłopaków, bo dali radę. A było warto, bo panorama Gdańska z tej perspektywy i bądź co bądź nie małej wysokości robi wrażenie 😉
Na końcu wracając już do auta, kręcąc się uliczkami, zakochani już w Gdańsku po uszy trafiliśmy jeszcze na małe wesołe miasteczko. Tam największą atrakcją okazały się trampoliny z linkami. Fajna sprawa dla dziecka, które może obejrzeć świat z nieco innej perspektywy 😉
Bo szczęśliwe dziecko…
I pewno zastanawiasz się jak daliśmy radę z dwójką dzieciaków, bo jakkolwiek Marcinek ma już swoje zainteresowania, tak Jasiek to jeszcze mały Szkrab, który niekoniecznie mógłby chcieć godzinami siedząc w wózku i podziwiać urokliwe zabytki. Mam na to sposób- na takie wyprawy wybieramy się tylko wtedy kiedy chłopcy są wyspani. Zabieramy ze sobą przekąski- by nie dopuścić do ich choćby najmniejszego zgłodnienia- bo wiadomo „Polak głodny to zły” 😉 Z pomocą przychodzą też ulubione książeczki, które Jasiek ostatnio uwielbia oglądać. A kiedy już na prawdę znudzi mu się siedzenie, przekładam go do nosidła Tula, w której Jasiek i śpi i je…czasem nawet moją pierś, zupełnie jak mały kangurek 😉 Tymi oto sposobami spacerujemy nawet całymi dniami bez stresu i spiny 😉
Was zapraszam do obejrzenia zdjęć z Jarmarku Dominikańskiego, które choć trochę może przybliżą Wam ten niezwykły klimat tego miejsca…
iii



