Pamiętam moment kiedy byliśmy z juniorem na bilansie dwulatka. Pięknie mówił, rozwijał się prawidłowo, a wiele z rzeczy robił wcześniej „niż ustawa przewidywała” 😉 Na wszystkie pytania pani doktor odpowiadał śpiewająco, podobnie jak my, dumni z niego rodzice. Poza jednym: „Czy dziecko korzysta jeszcze z pieluchy?” I surowa reakcja pani doktor, której nigdy nie zapomnę: „Ooooo, to bardzo źle!!” Jak więc nauczyć dziecko korzystania z nocnika?
Korzystał z pieluch, choć zgodnie z tabelkami i wytycznymi wiekowymi już nie powinien. Czy było to moje zaniedbanie? Nie. Od początku wiedziałam, że moment ten musi prędzej czy później nastąpić- SAM. Bez pośpiechu, zbytniego namawiania, trajkotania co sekundę, sadzania nie daj Boże na siłę, przekupywania, czy innych środków zaradczych.
Teoretycznie to właśnie wiek dwóch lat uznaje się za ten moment kiedy większość dzieci rezygnuje z robienia siusiu w pieluszkę sygnalizując swe potrzeby fizjologiczne. Tylko jest jedno ALE. Moment ten jest umowny, może nastąpić to miesiąc czy dwa wcześniej jak również tyle samo później i nadal wszystko jest w normie. Żadne bowiem dziecko nie czyta stworzonych przez nas dorosłych, ekspertów tabelek, a tym bardziej nie stosuje się do nich na zawołanie i nie wykonuje tego automatycznie niczym robot.
Zauważyłam ,że szczególnie starsze pokolenie dziwi się, „że jak to jeszcze? Taki duży a robi w majty.” Tu wytłumaczenia szukałabym w tym, że kiedyś nie było pampersów, które jak mówi producent gwarantują suchość nawet do 12 godzin, a co za tym idzie dziecku nie przeszkadza to że zrobiło doń siku. Inaczej było z tetrą- od razu w skórę robiło się mokro i zimno. Prosta reakcja: siku=nieprzyjemnie. Dzisiaj więc maluchy dłużej nie zauważają że coś się dzieje, a więc trudniej im zauważyć związek przyczynowo-skutkowy tej sytuacji.
Zbliża się godzina „0”
W przypadku Jasia który za kilkanaście dni skończy magiczne 2 lata pytania o pieluchę padają coraz częściej. Dziś mam ten luz, że zupełnie się nimi nie przejmuję, ale wiem że dla wielu młodych mam są one stresujące, kiedy co rusz ktoś o to pyta a dziecko tym czasem nie ma najmniejszej ochoty by zmienić swe dotychczasowe nawyki toaletowe.
No więc rozpoczyna się gorący czas. Pytania znajomych nie pomagają. Czas biegnie, rodzic się denerwuje. Presja narasta, a „bo by już mógł, bo duży taki i pieluchy kosztują i ludzie pytają, itd itp„. To przekłada się na dziecko, które każdy nasz gorszy nastrój wyczuje błyskawicznie. A co więcej skojarzy złość i niezadowolenie z nocnikiem i…jeszcze bardziej się do niego zniechęci. Sytuacja coraz bardziej się zapętla.
Nie pomaga też zmuszanie dziecka. Wiele bowiem osób nie zdaje sobie sprawy że zmuszając malucha do siadania na nocniku mogą zwyczajnie zrobić mu krzywdę. Jak? Ano tak, że zestresowany i niegotowy do korzystania z nocnika maluch zacznie kupę i siusiu wstrzymywać. To doprowadzi do problemów psychologicznych i tzw zaparć nawykowych (wiele o nich napisano w internetach, chętnych odsyłam, wystarczy wygooglować). A te z kolei mogą być w skrajnych przypadkach przyczyną nawet hemoroidów u tak małych dzieci.
Co więc zatem robić by nauczyć dziecko korzystania z nocnika
Być cierpliwym, dać dziecku czas i obserwować. Nie mówię, by całkowicie olać sytuację i w ogóle przestać zwracać na to uwagę. W pewnym momencie jednak maluch zacznie sam zauważać, że robi siku, że robi mu się w pampersie ciepło i mokro: akcja-reakcja. I zacznie nas o tym na swój sposób informować. Z doświadczenia wiem że to wspaniały moment, aby pokazać mu do czego służy nocnik. Można ściągnąć pieluchę by dziecię biegało w samych majtkach, tak by łatwiej kojarzyło zależność siku- mokre ubrania.
Dobrze jeśli nocnik jest „meblem” od dawna. Tzn. stoi gdzieś, jest znany, dziecko nawet może się nim bawić. Tak by nie był czymś nowym, całkiem nieznanym, bo będzie budził niepewność.
Wiem że dobrą praktyką jest wspólne pójście do sklepu z dzieckiem, by wybrało go sobie samo. Niektórzy korzystają z ulepszeń techniki- tzw. modeli grających, czy świecących ale z tym bywa różnie, bo zwyczajnie niektóre dzieciaki boją się takich efektów specjalnych. Tu już działaj na wyczucie zgodnie z preferencjami własnego malucha.
Super jeśli w domu jest starsze rodzeństwo, które jak każdy rodzic wie jest chętnie naśladowane przez to młodsze.
Pamiętajcie- w kąt rzućcie tabele i sztywne przestarzałe wytyczne
Przestańcie wysłuchiwać wszystkich namolnych pytań w stylu „a czemu tak długo?” One zawsze będą, tylko w odniesieniu do czegoś innego- smoczka, mowy, karmienia piersią…powód zawsze się znajdzie 🙂
Przede wszystkim wyluzujcie. Na wszystko przyjdzie odpowiednia pora. Każdy bobas dojrzewa w swoim czasie. Można mu pomóc, byle delikatnie. I jeszcze jedno: znacie poważnego zdrowego dorosłego który nie nauczył się tej sztuki? Bo ja nie 🙂
Aha, gdy malec zaskoczy o co chodzi- lub po prostu uda Wam się „złapać” siuśki do nocnika, nagrodźcie go za to, pokażcie że to jego mały -wielki sukces, by wiedział że coś co się zadziało jest ok 🙂 Z doświadczenia wiem że to bardzo pomaga.
A Wy macie jakieś sposoby na to jak przekonać dziecko do nocnika?



