Temat już może dla większości trochę po nie w czasie , ale gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości zapraszam do lektury moich przemyśleń. Postanowiłam się z Tobą podzielić naszymi sprawdzonymi metodami, bo po ostatniej wizycie w szkole „naoglądałam się” trochę maluchów, które mimo już drugiego roku w zerówce [żniwo nietrafionej ustawy] nie do końca mają ochotę tam zostawać-najdelikatniej mówiąc. Czy to zatem ich wina? A może kogoś zupełnie innego? I czy temat ten można i powinno się w ogóle rozpatrywać w kategoriach winy? Zatem jak przygotować dziecko do szkoły?
Pierwsze dni w szkole
Były trudne. Trudne dla mnie. Bo jak większość matek, to ja, a nie moje dziecko bardziej przeżyłam pójście do szkoły mojego pierworodnego. Poczułam się dziwnie. Tak, jakby ktoś zabrał mi moje dziecko– jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało. Pewno to dlatego, że w praktyce( już Ci kiedyś pisałam,że Tatko z uwagi na swoją pracę, spędza z nami tylko niewielką część roku) odkąd Marcinek się urodził spędzałam z nim w większości przez te 6 lat 24 h/dobę. Może to mój egoizm, a może zwyczajne przywiązanie i miłość, ale tak właśnie czuję. A właściwie czułam, bo powoli przyzwyczajam się do nowej sytuacji. I wiesz co zrobiłam kiedy po dwóch dniach chodzenia do szkoły okazało się, że mój uczeń złapał anginę? Ucieszyłam się! Tak, właśnie tak. A to dlatego że mogłam go znów mieć tylko dla siebie.
Takie to myśli produkował mój matczyny mózg, a neurony grały marsza [i to nie weselnego ;)]
Powoli wszystko wraca na właściwe tory
Na szczęście powoli wyzbywam się takich myśli, cieszę się razem z nim. I kiedy odprowadzam go rano żegnając się z nim w klasie i dając mu buziaka na pożegnanie, wreszcie nie jest mi smutno i przykro.
A sam Marcinek? W szkole czuje się jak rybka wodzie. Chociaż jeszcze rok temu wcale nie chciał tam iść. Wtedy to zdecydowaliśmy się na rozwiązanie o którym pisałam Ci tu (klik). Dzisiaj z perspektywy tego właśnie roku śmiało stwierdzam że to najlepsza decyzja jaką wtedy podjęliśmy. Obawiałam się trochę, że Marcinek może mieć wskutek tego jakieś braki edukacji w stosunku do rówieśników, czy po prostu teraz sobie gorzej radzić ale nic z tych rzeczy się nie sprawdziło. Co więcej potrafi czytać i nie raz pomaga tym kolegom ze szkolnej ławki. Nieskromnie powiem, że umie nawet więcej, to on [jak twierdzi jego Pani] pierwszy wyrywa się do odpowiedzi . Ale duży na to pływ miały też jego kontakty z dzieciakami podczas naszych wakacji w Trójmieście. Ten rok pozwolił mu dojrzeć, oswoić się z nową rolą.
Tak czy inaczej niezły emocjonalny rollercoaster mnie dopadł,bo raz łzy i wzruszenie, a innym razem ogromna duma, bo już pierwszego dnia prawie wygonił mnie do domu i wcale nie chciał stamtąd wracać. Taki to mój synek dzielny.
Po co Ci o tym wszystkim piszę, czyli jak przygotować dziecko do szkoły?
Ano po to, aby powiedzieć Ci że to nie stało się samo. I na pewno nie w 5 minut. Nie pomyśl że przypisuje sobie zasługi które nic nie znaczą a reszta i tak stałaby się sama. To nie tak. Czas dla dziecka jest bardzo ważny. Rok to dla niego prawdziwe lata świetlne. Przez ten czas uczy się wielu nowych rzeczy, jego psychika dojrzewa, ale to naszym zadaniem jest naprowadzić ją na właściwe tory. Niby oczywiste, taki banał, a jednak łatwo o tym zapomnieć. Mam dla Ciebie dwie wiadomości. Dobra jest taka że to od Ciebie i Twojego nastawienia zależy sporo. Zła informacja jest taka że potrzebujesz czasu, ponieważ nie da się przygotować dziecka do szkoły w kilka chwil.
Zadania, cele
Powoli należy wyznaczać nowe cele i takimi małymi kroczkami usamodzielniać je. Np. stanąć w progu sklepu i poprosić dziecko by samo kupiło np. chleb. Cokolwiek, to nie ma znaczenia. Chodzi o to, że jeśli nie będzie umiało wykonać tego, równie słabo poradzi sobie kiedy samodzielnie będzie musiało o coś zapytać obcą osobę, albo skorzystać ze sklepiku szkolnego.
Czytaj, mów, opowiadaj
Dużo daje też czytanie i opowiadanie o szkole. Aby miejsce to nie było abstrakcją. Pamiętasz, kiedyś napisałam, że…
boimy się najbardziej tego co nieznane.
Dzieci mają podobnie. Ekstra okazała się książka „Dzieci z Bullerbyn”. To chyba po jej lekturze Marcinek słuchając o przygodach (również tych szkolnych) jej bohaterów sam na dobre zapragnął iść do szkoły.
Wizyta w szkole
To jeden z lepszych sposobów na zachęcenie dziecka. My poszliśmy kilka razy- akurat związku z edukacją domową, miałam kilka pytań i przy okazji zabrałam ze sobą Marcinka żeby zobaczył jak wygląda klasa i poznał panią. Dzięki temu teraz miejsce to nie było dla niego całkiem obce.
Zaufanie. Nie zawiedź go
Zawsze dotrzymuj słowa. Jeśli mówisz że będziesz punkt 12.00.nie zawal tego. Dziecko musi mieć pewność że po nie wrócisz. Twoja wiarygodność daje mu poczucie bezpieczeństwa.
Zapomnij o strachu
Nie pozwól dziecku odczuć że się czegoś boisz, obawiasz. A już broń Cię Boże nie mów „nie bój się”,bo to na pewno da mu do myślenia (bo skoro mama mówi nie bój się, to może jednak jest czego i coś jest na rzeczy). Pamiętaj Twoje emocje szybko mu się udzielą. Nawet nie wiesz ile nagimnastykowałam się żeby nie dać po sobie widzieć że się bałam. Ale wiedziałam że nie mogę inaczej.
To chyba tyle.. W największym skrócie. I pamiętaj jedno dziecko pójdzie do zupełnie obcego miejsca które widzi pierwszy raz jak w dym, a inne mimo że będzie znało i klasę i panią, a także mimo zastosowania powyższych rad, będzie potrzebować na oswojenie się i adaptację w nowym środowisku więcej czasu. Właśnie- CZASU. Bo to on jest tu najważniejszy. Ale nic na siłę. Spokojnie i tylko małymi kroczkami.



