Dżizas….!!! Serio. Ty też tak czasem masz? No nie patrz tak, tylko doczytaj do końca.
1.Te ich zabawki grająco- świecąco-strzelająco-wrzeszczące. Jak na ironię przeważnie są to te niby edukacyjne. Najchętniej, zupełnie przypadkowo włączające się w czasie snu dzieciaków, kiedy tylko uda mi się odłożyć młodszego do łóżeczka i cichutko na paluszkach ewakuuję się z ich pokoju. Wrrrr!!!! Zaraz, zaraz… czy czasem sama im ich nie kupiłam??? Nie mogę też nie wspomnieć o klockach, które bez litości znienacka namiętnie wbijają mi się w stopy. Biedna ja!
2. Piszę post. Wróć napisałam jedno zdanie. Głowa pełna od pomysłów. Chcę szybko przelać myśli na klawiaturę, aby nie uciekły w otchłanie przestworzy krainy zapomnienia. Nagle słyszę: „mamo pić!”. Idę do kuchni- nalewam sok, wracam. Piszę kolejne zdanie. Nagle ”mamo siusiu”. Wstaję, idę pomóc. Wracam. Siadam. Zaraz. O czym to ja pisałam?-zastanawiam się i słyszę- „mamo gdzie moja strugaczka?”. W tym samym czasie drugi gramoli się na moje kolana, trzaska w klawiaturę, która resztkami sił tworzy na monitorze ciągi literowe w tylko jemu znanym pseudo marsjańskim języku yfjyfdjyrdjdejd. I tak w kółko.
3. Marudzenie. Kurcze, dlaczego tylko im wolno?!
4. Chorowanie. Patrz punkt wyżej. Nawet reklama mówi, że mamy nie biorą zwolnienia. A niewyspany organizm matki karmiącej jak na złość jest bardziej osłabiony niż zwykle.
5. Zimny obiad/herbata– czy ja właściwie kiedyś zjem jeszcze jakieś ciepłe danie?
6. A teraz uwaga mój hit- wiesz czym moi chłopcy denerwują mnie tak że poziom nerwów osiąga level master? Tym że mimo powyższych punktów, mimo tego, że urwisują tak że czasem zastanawiam się jakim cudem nasze mieszkanie jeszcze stoi w jednym kawałku, nie potrafię się na nich gniewać nawet minuty, a kiedy tylko zasną zamiast pisać post, którego przez nich cały dzień nie skleciłam, zamiast wypić ciepłą herbatę i zrobić wszystko to co mi skutecznie uniemożliwili ja tęsknię już za nimi, zacałowałabym ich wtedy na amen i mogła wpatrywać się na nich godzinami niczym głupia!!! I tym, że tak naprawdę kocham to moje „wkurzanie” i to ich urwisowanie i nie potrafiłabym już bez niego żyć 🙂
A teraz zagadka. Wiesz gdzie jesteśmy?
To Gdynia. Na razie zdjęć garstka, bo chłopcy odmówili współpracy i zmęczeni podróżą poszli spać. Ale nie martwcie się mimo tych małych wakacji nie rozstajemy się z Wami, bo zaopatrzyłam się w internet przenośny dzięki któremu nadaję dla Was nawet ze środka plaży 🙂
Aaaa… i napiszcie mi koniecznie, czy i Wy czasem złościcie się na Wasze maluchy?



