Słyszeliście o metodzie Domana albo Cieszyńskiej? Dzięki nim uczy się czytać już nawet niemowlęta!!! Serio-też nie mogłam w to uwierzyć. Ilu jej zwolenników tylu znajdziesz i przeciwników. Na jednym z blogów przeczytałam niedawno krytykę ów odkrycia. Stanowisko wypowiadającej się tam mamy było takie że nauka czytania tak małych dzieci jest zła i że według przytoczonych badań przynosi nader odmienne skutki edukacyjne od zamierzonych- dzieci zniechęcają się do nauki, a nauka czytania nie ma sensu poniżej 4 roku życia. Również jestem bliska tym stwierdzeniom. Inni z kolei wspomniane metody chwalą i praktykują z podobno dużym sukcesem. Zarówno jedna jak i druga strona postępowania ma na celu dobro dziecka (może nieco odmiennie interpretowane). Myślę że złotym środkiem będzie tu zastosowanie się do poniższych uwag:
1.Daj dziecku żyć 🙂
Rób tylko to na co ma ochotę w danej chwili.
2. Nie zmuszaj do niczego.
3. Nie traktuj nauki (bez względu na wiek malucha) jak tresurę.
4. Jeśli faktycznie masz aspiracje by Twój maluch -2 letni np. znał literki zamień naukę w zabawę.
5. Jeśli chcesz by Twoje dziecko znało literki zanim idzie do przedszkola, tylko dlatego by pochwalić się tym przed innymi- odpuść.
6. Weź pod uwagę zainteresowania dziecka i rozwijaj je
Np. jeśli interesuje się literkami kup mu pomocne w nauce zabawki. Wykorzystaj fakt ze czymś się w danej chwili interesuje. Na rynku jest teraz całe multum przyjaznych dziecku zabawek dzięki którym dziecko nawet nie wie że uczy się tak istotnych rzeczy. Chyba jeszcze żadne inne pokolenie nie miało tylu ułatwień i możliwości rozwoju dzięki właśnie specjalnie do tego przystosowanym produktom. Niektóre są przy tym przepiękne. Naprawdę aż chce się samemu być dzieckiem. Sama zobacz co znalazłam- oto przykładowe…
7.Jeśli uczysz czegoś dziecko, pamiętaj by robić to kiedy jest wypoczęte i najedzone.
Nie przesadzaj też z czasem- zbyt długa nauka szybko je zniechęci.
8.I najważniejsze- nauka literek poprzez zabawę „tak”, ale nauka czytania dziecka poniżej 4 roku życia to bzdura, która przynosi więcej szkód niż korzyści.
Napiszę Ci jak to wygląda u nas. Marcinek długo nie lubił żadnej formy książeczek- w grę nie wchodziło czytanie, rysowanie a nawet kolorowanie. Nie zmuszałam go do tego, bo widziałam że i tak nie ma to sensu. Mogliśmy uczyć się czegoś godzinami, zmuszać itd. tylko po co?
Przyszedł odpowiedni czas i sam sięgnął po książki. Wtedy kupiłam mu tablicę magnetyczną z literkami i pomoc dydaktyczną „Literka do literki”. Naturalna ciekawość świata sprawiła że zainteresował się tym, co dało mu niezmierzone możliwości rozwoju- dzięki temu czyta książki które lubi i…sam sporządza mi listę zakupów, na których obowiązkowo znajdują się jego ulubione smakołyki.
Zauważyłam, że kiedy Marcinek rysuje/pisze albo rozwiązuje zadania, Jaś który naśladuje go we wszystkim też chwycił za kredki i maluje swoje pierwsze obrazki. W ogóle wydaje mi się że w jego przypadku szybciej to wszystko pójdzie bo podpatruje brata jak mała papużka. Obecnie jest na etapie książeczek z twardymi stronami, które może ślinić i gryźć do woli. Młodsze maluszki, już nawet 3-miesięczne na pewno zainteresują się książeczkami kontrastowymi-fajna sprawa.
Czy uczenie liter 2-3 letnich dzieci jest złe?
Nie, o ile przyjmuje to postać zabawy. Takiemu dziecku jest wszystko jedno czy uczy się że na planszy jest kolorowa literka „O”, która wygląda jak piękny balonik, czy uczy się rozpoznawania kształtów. Oczywiście jeśli samo tego chce, jest tym zainteresowane i do niczego nie zmuszane. Nauka to bardziej „wtrącanie” do zabawy tych istotnych elementów, a nie „suche” powtarzanie niczym mantry. Myślę że jeśli robimy coś bez spiny, na luzie ma to sens. I tylko wtedy.
Także Kochane wyluzujmy, na wszystko przyjdzie czas i odpowiednia pora, a wtedy każde dziecko nie zrażone naszą nadgorliwością na pewno się wszystkiego pięknie nauczy, a tymczasem korzystaj z dzieciństwa Waszej pociechy, które służy przecież odkrywaniu świata poprzez zabawę i Twoja w tym głowa aby je do tego świata zachęcić.
A jakie jest Twoje zdanie w tej kwestii?
Klocki oraz magnesiki możecie kupić tu i tu.
Zdjęcia zabawek pochodzą ze strony www.dadum.pl.



