Pierwsza Komunia Święta i prezenty. To przez ostatnie lata bardzo gorący temat. Opanowała nas dziwna moda robienia z komunii wesela. Bo jak inaczej nazwać 8-latka podjeżdżającego w tym dniu pod kościół limuzyną? Albo dziewczynki w makijażach?
Do tematu wiary podchodzę z szacunkiem. Szanuję sakramenty jak również osoby o innych wyznaniach albo w ogóle niewierzące. Myślę że to sprawa każdego z nas i własnego sumienia. Jednak z przerażeniem i niedowierzaniem patrzę na to co dzieje się teraz podczas uroczystości jaką jest Pierwsza Komunia. Marcinek przystąpi do niej dopiero za kilka lat i mam nadzieję że do tego momentu „moda” na wystawne obchodzenie tego dnia z pompą bezpowrotnie przeminie.
Rozumiem, że jest to dzień wyjątkowy i każdy Rodzic chciałby aby jego dziecko zapamiętało go na długo, oraz aby go godnie uczciło. Jednak mam wrażenie (wróć, jestem pewna), że dla wielu dzień ten zupełnie stracił swoją istotę- duchowy charakter, na rzecz zupełnego zmaterializowania, pokazania się przed rodziną i znajomymi.
Pamiętasz ten dzień kiedy to Ty miałaś przystąpić do Pierwszej Komunii?
Ja pamiętam dokładnie. Wszyscy ubrani byliśmy w białe skromne alby. Chodziło o to, by nie było rywalizacji wśród pomysłowych mam o to która córka ma piękniejszą sukienkę niczym najpiękniejsza księżniczka, uszytą oczywiście na zamówienie u najlepszego krawca. Wtedy tego nie rozumiałam. Miałam recytować wierszyk i mimo długich przygotowań bardzo się tym stresowałam.
Ale kiedy skończyłam już swój recytatorski występ… nie mogłam doczekać się chwili kiedy otrzymam prezenty. Następnego dnia, wraz z innymi dziećmi porównywaliśmy nasze „zdobycze”. Dostałam uważane dziś za archaiczne prezenty i obciach wręcz- Pismo święte, zegarek, złoty medalik, kolczyki i pieniądze. Zazdrościłam koleżankom, które dostały rower- górski z przerzutkami- marzenie większości dzieciaków w tamtych czasach.
Pierwsza Komunia święta- czasy się zmieniły…
Prezenty są coraz droższe, bardziej wystawne… i coraz mniej potrzebne dzieciom. Bo jakkolwiek jestem jeszcze w stanie zrozumieć prezent zamożnych ofiarodawców w postaci laptopa czy tabletu (mogą służyć edukacji dziecka), tak nie wiem do czego 8 latkowi ma służyć dron lub quad? Uważam, że tego typu prezenty to zwyczajna fanaberia, albo zabawka…dla rodziców 🙂
Mam trochę czasu, dlatego jedyne co mogę zrobić i aż tyle, to tłumaczyć synkowi, że dzień ten ma inny wymiar, że nie jest żadną rewią mody, rywalizacją, kto więcej/ładniej/drożej. Że nie taka jest tego istota. Że jest wiele innych okazji do obdarowywania. I jakkolwiek mam taki naiwny plan, tak również boję się porównywania. Bo umówmy się że rówieśnicy są bezwzględni, a wiadomo dzieciaki lubią się chwalić, lubią rywalizować- zwłaszcza w ten słynny pokomunijny poniedziałek. Wierzę jednak w to, że mój mądry syn to zrozumie, a mam o tyle łatwiejsze zadanie, że moim łobuziakom niczego nie brakuje. Ale widzę już oczami wyobraźni i łzy mi spływają po policzkach, dzieciaki z niezbyt zamożnych rodzin, które na ten dzień i umówmy się na prezenty też czekają z utęsknieniem.
Prawdopodobnie i one je dostaną- będzie to wymarzony rower np.,który kupiony zostanie ogromnym wysiłkiem finansowym. Ale wiesz co się stanie następnego dnia? Pójdą do szkoły i siłą rzeczy usłyszą że kolega dostał quad. I pomyśl czym stanie się ten ich do tego momentu wymarzony rower? Nawet jeśli dziecko nie chce uczestniczyć w tym wyścigu szczurów zostaje do niego wciągnięte. Nie znoszę rywalizacji. A już najbardziej tej w której dzięki rodzicom uczestniczą dzieci. Bo w rywalizacji są wygrani, ale tak samo zawsze są również przegrani.
Objaw próżności
Wydaje mi się że wynika to z próżności rodziców. Dzieci rywalizują i porównują, ale sami je tego uczymy, sami je prowokujemy. One są tylko dziećmi, którym wytłumaczyć trzeba o co w tym dniu chodzi i dlaczego jest taki ważny. To bezsensowne ciągłe podnoszenie poprzeczki- tak bardzo polskie „wystaw się a postaw się”, błędne koło. Tylko do czego ten konsumpcjonizm ma prowadzić i czego nauczyć?
Pierwsza Komunia traktowana jako okazję do pokazania się uczy materializmu, dziwnej rywalizacji i nie ma nic wspólnego z religijnym charakterem tego święta. To krzywda wyrządzana własnym dzieciom. To chyba najwyższa pora by odpowiedzieć sobie czym ten dzień ma dla nas i dla naszych dzieci być? Bo jeśli tylko okazją do pokazania się, to może oszczędźmy sobie tego. Jest wiele innych dni w roku, gdzie wedle upodobań i chęci można zasypać dzieci drogimi gadżetami. Uszanujmy wiarę innych, tych dla których dzień ten ma wymiar duchowy i taką wartość chcieliby przekazać swoim dzieciom.



