W ostatnim wpisie (klik) dotyczącym krzesełek do karmienia maluchów opowiadałam Wam m.in. o tym kiedy rozpocząć rozszerzanie diety malucha. Zadałam Wam też to pytanie na naszym fanpejdżu na Facebooku. Generalnie, mimo istnienia zaleceń (nie nakazów!) WHO, które mówią o tym, by karmić dziecko wyłącznie piersią do ukończenia przez nie 6 miesiąca, my powinniśmy się kierować przede wszystkim zdrowym rozsądkiem. A decyzję o czasie, w którym wprowadzimy nowe posiłki podjąć obserwując nasze dziecko, najlepiej po konsultacji ze swoim pediatrą.
Trzeba pamiętać, że mleko matki w okolicach 6 miesiąca życia nadal stanowi podstawę diety malucha. Gdybym osobiście mogła poczekać jeszcze z rozszerzaniem diety, na pewno bym to zrobiła. Niestety 5 miesiąc z powodów, o których opowiadałam Wam w tym wpisie, był tym, w którym mogłam dziecko dokarmić mm, albo zacząć podawać mu nowe pokarmy w postaci warzyw i owoców. Wybór był dla mnie prosty. Kiedy więc wprowadzamy nowe pokarmy? Wtedy gdy maluch jest na nie gotowy lub kiedy wymaga tego sytuacja.
Obserwując dziecko musimy wziąć pod uwagę to czy jest ono gotowe do podania mu nowości?
Czy:
– np. wkładając rzeczy do buzi nie ma odruchu wymiotnego?
-ma odruch żucia?
-chętnie uczestniczy we wspólnych posiłkach i interesuje się nimi?
Jak rozszerzać dietę malucha?
Rozszerzajmy a nie zastępujmy
Przede wszystkim najważniejszą zasadą jest rozszerzanie, a nie zastępowanie posiłkami stałymi karmień piersią. Co to oznacza? Ano to, że najpierw karmimy dziecko piersią, a dopiero potem po upływie kilkunastu minut podajemy stały posiłek. Dlaczego nie odwrotnie? Bo podając najpierw dziecku posiłek stały, np. marchewkę powodujemy że maluch się nią najada i zwyczajnie w danej chwili nie będzie już chciał piersi, bądź będzie chciał tego mleka mniej, a tym samym doprowadzimy do zmniejszenia jego produkcji, co w konsekwencji na przestrzeni kilku miesięcy spowoduje samoodstawienie się dziecka. A tego z pewnością nie chcemy.
Pokarmy wprowadzajmy stopniowo, powoli
Po drugie nowe pokarmy wprowadzamy w małych ilościach i pojedynczo. Czyli np. jednego dnia wprowadzamy marchewkę. Zaczynamy od jednej-dwóch łyżeczek. Kolejnego dnia zwiększamy ilość np do 3-4 łyżeczek i obserwujemy reakcję malucha. Dopiero po kilku dniach (trzech-czterech), możemy podać nowy składnik, np, ziemniaczki, czy dynię, itd.
Wprowadzajmy stałe pory posiłków
Tak jak karmimy dziecko piersią na żądanie (a więc wtedy kiedy chce), tak posiłki stałe wprowadzamy o konkretnych porach. Czyli np. u nas obiadek jest zawsze około godziny trzynastej. Wprowadza to pewnego rodzaju ład i porządek oraz uczy malucha prawidłowych nawyków i pokazuje mu pewien schemat.
Dajmy dziecku czas na oswojenie się z nowościami
Pamiętajcie że rozszerzanie diety to poznawanie nowych smaków. Ja podając dziecku coś nowego zachęcam je do spróbowania. Najpierw sama jem, mówię „mniam”, opowiadam o tym co mam na talerzu, klepie się po brzuchu, uśmiecham się przy tym do dziecka- generalnie dążę do tego by dziecko pozytywnie skojarzyło samą czynność. Dzieci szybciej akceptują te pokarmy które widzą u nas dorosłych na talerzu. Potem dopiero daję do spróbowania posiłku maluchowi. Daję mu czas na oswojenie się, posmakowanie. Jeśli nowy składnik nie od razu mu posmakuje, nie zniechęcam się- próbuję za jakiś czas. Tu cierpliwość i wyrozumiałość to podstawa. Nie wciskam na siłę łyżeczki z pokarmem do buzi. Dziecko ma ją otworzyć samo. Podobnie jak samo ma ściągnąć pokarm z łyżeczki.
Zaczynajmy od przecierów
Zaczynamy od przecierów i papek. Dopiero po jakimś czasie staramy się coraz mniej rozdrabniać pokarmy, pamiętając jednak by były one odpowiednio miękkie. Unikam podawania gotowych słoiczkowych dań. Choć skłamałabym że nigdy po nie nie sięgam. Ratują mi czasem życie, np podczas wyjazdów. Dokładnie jednak czytam ich skład. I tym sposobem nie kupuję już gotowych kaszek które zawierają (o zgrozo!!!) olej palmowy.
Od czego zacząć rozszerzanie diety dziecka?
Obecnie nie ma wytycznych jaki produkt podać pierwszy. Zaleca się jednak podawanie warzyw i owoców sezonowych. Ja dodatkowo z doświadczenia wolę rozpoczynać rozszerzanie diety od podania warzyw – ziemniaczków, dyni, brokułów, pietruszki czy marchewki. Dopiero potem zaczynam oswajać dziecko ze smakiem owoców. Robię tak, ponieważ dzieci generalnie z racji słodkiego smaku wolą smak owoców i kiedy się do niego przyzwyczają często nie chcą potem przekonać się od razu do smaku mniej słodkich warzyw. Ten błąd popełniłam rozszerzając dietę Jasiowi i potem trudno było mi zachęcić go do zjedzenia warzywnych zupek.
Następnie podaję też mięsko i jajka. Nie dzielę ich na żółtko i białko. Tu także zaczynam od niewielkich ilości. Co do mięsa to staram się zwracać uwagę na to, by wybierać mięso ze znanych źródeł. Cielęcina czy mięso z królika przeważnie nie są tak „naszprycowane” hormonami wzrostu i antybiotykami co kurczak kupiony w markecie. W ogóle drób kupuję tylko na wsi z małych prywatnych hodowli.
BLW
Na koniec chciałam jeszcze wspomnieć o metodzie BLW (czyli w wolnym potocznym tłumaczeniu- bobas lubi wybór). Polega ona na tym, że podajemy dziecku na talerzyku kilka nie zmiksowanych produktów- np. drobno pokrojone kawałki mięska, kawałki brokuła oraz marchewki. I zamiast karmić dziecko łyżeczką pozwalamy mu na samodzielne „jedzenie”. Jedzenie- to początkowo zbyt wygórowane słowo. Oczywiście te pierwsze próby wyglądają tak że 99% zawartości ląduje wszędzie tylko nie w buzi. Jednak dziecko dość szybko uczy się na czym to polega.
Ogromną zaletą tej metody jest to że dzieci które karmione są w ten sposób nigdy nie wyrastają na niejadków. Na początku dziecko będzie jadło paluszkami. Dopiero potem nauczy się jeść sztućcami. Na rynku dostępne są modele specjalnie wyprofilowane, z zakrzywioną rączką, dzięki którym maluch szybciej nauczy się tej trudnej sztuki jedzenia. Metoda BLW to najlepszy sposób poznawania nowych smaków, konsystencji, kolorów, oraz okazja do trenowania koordynacji ręka-oko i samodzielności. Dodatkowo maluch jedząc samodzielnie ćwiczy również chwyt pęsetowy.
Dla mnie BLW to uzupełnienie karmienia Antosia. Podaję mu papki- teraz już znacznie mniej rozdrobnione (tylko nieznacznie widelcem), ale też pozwalam na naukę samodzielnego jedzenia.
Pamiętamy że rozszerzanie diety to przygoda
I rzecz najważniejsza. W pierwszym roku życia nowe pokarmy to dla dziecka pewien rodzaj frajdy, nowej przygody- ciekawy sposób na poznawanie nowości. Naturalną cechą dzieci jest chęć poznawania świata- a więc smakowanie, dotykanie, „badanie” tego co mu podamy. Dlatego jeśli większość jedzenia ląduje nie w brzuszku, ani w buzi maluszka, a na podłodze, nie jest to powód do zmartwień. Nadal to mleko matki jest źródłem najbardziej potrzebnych mu składników. Oczywiście nie znaczy to aby z podawania nowych pokarmów zrezygnować. Dziecko musi nauczyć się żuć, rozdrabniać oraz połykać. Musi poznać nowe smaki, konsystencje, zapachy. Oraz uzupełnić braki w składnikach pokarmowych, których z czasem będzie potrzebować coraz to więcej. Dlatego tak ważne jest zaproszenie dziecka do wspólnego stołu. Ale zrobienie to w sposób dla malucha (i dla nas samych) przyjemny i całkowicie pozbawiony stresu.
I jeszcze jedno- to dziecko decyduje ile i czy w ogóle zje. My decydujemy tylko o tym co dziecku podać.
Krzesełko- Beaba Up&Down. Link do krzesełka tutaj



