Dziś znowu coś na słodko, to chyba już taki weekendowy zwyczaj 😉 Tym razem mój ulubiony sernik na zimno bez pieczenia. Wilgotny, kremowy, z dużą ilością owoców i galaretki- mniam!
Pierwotnie wersja powstała z myślą o dzieciakach, bo to one lubią takie kolorowe smakołyki, ale ostatecznie sernik tak posmakował nam wszystkim, że robimy go już chyba piąty raz.
To taki nasz pewniak- zawsze się udaje, nie mam mowy bo coś tu zepsuć. Nic się nie waży, nic nie przypala.
Sernik na zimno bez pieczenia-czego potrzebujesz?
- 700 g serka homogenizowanego waniliowego
- 4 łyżki cukru pudru
- 250 ml śmietanki 30%
- 4 czubate łyżeczki żelatyny
- galaretki (po pół z torebki, każda rozpuszczona w 125 ml wrzącej wody)
- paczka okrągłych biszkoptów
- owoce, np. truskawki, banany, morele, winogrona…
No ok, ale jak to ogarnąć?
Zaczynamy od przygotowania blaszki (24 cm średnicy), której dno wykładamy papierem do pieczenia. Na spód wykładamy biszkopty- jeden obok drugiego.
Żelatynę dokładnie rozpuszczamy w 1/2 szkl. gorącej wody i studzimy. Owoce myjemy a większe kroimy w plasterki.
Śmietanę ubijamy (byle nie za długo bo może zrobić się masło) na sztywno, po czym powoli wsypujemy cukier puder, następnie serki homo, a na końcu przestudzoną żelatynę, cały czas miksując. Masę wylewamy na biszkopty. Całość delikatnie dzielimy na 6 do 8 części (trójkątów) i na każdą z nich na jej wierzchu układamy owoce. Wstawiamy na godzinę do lodówki do całkowitego stężenia.
W tym czasie przygotowujemy separator (chyba tak to się nazywa, a może tylko mi się tak wydaje, tak czy owak ma on służyć do rozdzielenia poszczególnych trójkątów). Ja zrobiłam go z gładkiej coś a’la plastikowej, giętkiej i elastycznej okładki zeszytu. Wycięłam pasek, złożyłam na pół i separator gotowy 🙂 Wcisnęłam go delikatnie najpierw w część z bananami, zalałam żółtą galaretką i poczekałam aż stężeje. Wtedy powoli wyciągnęłam separator i znów go wcisnęłam, tym razem w część z truskawkami. Tak postępując wylewałam poszczególne kolory, aż do uzyskania tęczy 😉 Proste, ale dość czasochłonne. Ale chyba warto? Jak myślicie? 😉



