Dzisiaj wpis trochę” krejzi” bo wprost z wesołego miasteczka! Od kiedy przyjechało ono do Gdyńskiego portu kusiło nas aby się do niego wybrać i kiedy odwiedziła nas moja siostra, a najukochańsza ciocia chłopaków nie zwlekaliśmy ani chwili dłużej.
Była to druga w życiu wyprawa tego typu Marcinka a pierwsza Jasia, który wręcz oszalał z radości. Zresztą i Marcinek też aż piszczał z zachwytu. Był co prawda nieco zawiedziony, bo ze względu na wiek nie mógł skorzystać z wszystkich atrakcji, jak choćby kolejka górska czy Booster, który od samego patrzenia powodował u mnie zawrót głowy. Serio, podziwiam osoby, które odważyły się wsiąść na coś takiego! Adrenalina i niezapomniane wrażenia gwarantowane 😉 Jak widzisz każdy znajdzie coś dla siebie- i ten najmłodszy i ten starszy. Karuzele, samochodziki, czy olbrzymie koło widokowe, z którego można podziwiać panoramę miasta, to tylko część atrakcji. A’propos koła- zdaje mi się że lepszym pomysłem jest koło widokowe w Gdańsku- ze względu na panoramę starego miasta (Gdynia może zaproponować jedynie/i aż widoki na port i morze , ale może się mylę, to moja subiektywna opinia, która nasunęła mi się od razu kiedy je tu postawiono- wybierz sama).
Tak czy owak nie od dziś wiadomo że wesołe miasteczko to prawdziwy pożeracz pieniędzy, dlatego przygotuj górę drobniaków na żetony, bo te znikają wręcz błyskawicznie, ale nie o to przecież chodzi, a o dobrą zabawę, zwłaszcza gdy dzieci krzyczą jeszcze i jeszcze 😉 Tylko skąd one biorą tyle siły? 🙂
Niestety tym razem zdjęć jest mniej niż zwykle bo zamiast stać z aparatem biegałam od kasy do kasy i od jednej atrakcji do drugiej, trzymając Jaśka który chciał wszystkiego wypróbować i tradycyjnie już robić to samo co starszy brat. Dlatego musisz mi Kochana wybaczyć. Wierzę jednak że te kilka fotek i moje kilka słów zachęcą i Ciebie do wizyty w takim miejscu, bo mimo zmęczenia po całym dniu wrażeń wróciliśmy szczęśliwi a mnie – i teraz zawieje banałem i nudą 😉 – przypomniały się czasy dzieciństwa. I do pełni szczęścia zabrakło tylko jednego- waty cukrowej, której niestety nigdzie nie znaleźliśmy. A szkoda. Może następnym razem. Jest to bowiem doskonały pretekst do tego by miasteczko odwiedzić znowu 😉
A Ty lubisz chodzić w takie miejsca? Opowiedz mi swoją historię 🙂



